wtorek, 4 maja 2010

Beskidy 2010




Buli słusznie zauważył: dlaczego by nie wklejać tutaj zdjęć z naszych wycieczek, co by wszyscy znajomi mogli sobie bez problemu pooglądać i przeczytać krótki opis? Tak więc - do dzieła!

Zaczęło się od obejrzenia czegoś w telewizji. Czego, kiedy i w jakich okolicznościach - nie pamiętam. Ważne, że przez chwilę można było zaobserwować piękne górskie widoki. I wyrwało mi się: "może pojedziemy w góry?" To wystarczyło, Krzychu momentalnie to podchwycił - wszystko wykombinował, termin, dojazd, w zasadzie nie miałam nic do gadania. A trzeba wam wiedzieć, że gór zbytnio nigdy nie lubiłam.

I tak przedostatniego dnia kwietnia ruszyliśmy pociągiem typu "kuszetki bez pościeli, sześć w jednym przedziale" do Bielska-Białej, a stamtąd do Rajczy. Plan był taki: bierzemy piwska i pijemy, żeby potem mieć lepszy sen. Skończyło się na wypiciu jednego zaledwie piwka i padnięciu na twarz ze zmęczenia po ciężkim dniu.

Obudziliśmy się na krótko przed Bielskiem i z dosyć czerstwymi twarzami przesiedliśmy się na der Zug typu "skm" do zadupia Rajczy. Gdzieś tam w Żywcu dosiedli się Natalka i Buli, razem ruszyliśmy zwiedzać świat.
Zdjęcie przedstawia bliżej niezidentyfikowanego dziada. Właściwie to nie wiem, co to zdjęcie robi w moim aparacie i kto je popełnił. W każdym razie - to właśnie pociąg do Rajczy.
Przejeżdżaliśmy również przez Milówkę: moim zdaniem na zdjęciu powyżej widnieje dom Golców.

Po dojechaniu do wspomnianej wyżej Rajczy zabunkrowaliśmy się w czteroosobowym pokoju w domku, w którym śmierdziało, na szczęście tylko na parterze. Może oszczędzę wam zdjęć stamtąd, bo syf (zrobiony w całości przez nas) był tam niewyobrażalny. Zresztą nie siedzieliśmy tam zbyt długo, ponieważ już o 11 wyruszyliśmy w podróż w górki.

Górka, na którą się wspinaliśmy, nazywała się Mała Rycerzowa. Syla "najsłabsze ogniwo" R. (czyli ja) okazała się iść nadzwyczaj sprawnie. Doszliśmy szybko i dziarsko, nie licząc jednego razu, kiedy zgubiliśmy szlak - zresztą nie do końca z naszej winy, ktoś po prostu olał to, że ściął drzewo z oznaczeniem szlaku. Na szczęście w porę cofnęliśmy się, zaliczając przy okazji jakąś inną górę.

Oto parę zdjęć:









A teraz Krzysiaczek w dwóch odsłonach: rzeczywistość i fotograficzna fikcja ;)







C.D.N.........

4 komentarze:

Natalia pisze...

zdjęcie bliżej nieokreślonego "dziada" ja popełniłam (w drodze do Rajczy), bo wydawał mi się niezwykle interesujący, a Buli nie chciał sięgnąć mojego aparatu :P

Ania D. pisze...

Widzę, że niezłą wycieczkę ogarnęliście :D

sylik pisze...

Natalka, wielki z Ciebie fotograf :P Zdjęcie jest tak doskonałe, że wręcz znalazło się na tym wspaniałym blogu :P

sylik pisze...

Ania to musisz sie nastepnym razem z nami wybrac :D