Wszystko sprowadza się do tego, że chcemy zapłacić max 350 złotych ze wszystkim, a to nie takie proste w pięknym i wielkim Gdańsku, gdzie cena kawalerki oscyluje w granicach 350 000 złotych...
Rosjanie właśnie wyśpiewują "Polska... biało-czerwoni".
Ale wracając do mieszkania, dziś rano kupiłam anonse i pojechałam do Jelitkowa, żeby dzwonić sobie do ludzi. Wyjątkowo cienkie te anonse dzisiejsze, nic tam nie ma godnego uwagi. Jedna babka nie chciała wynająć kawalerki dwóm osobom, gdyż - uwaga - są tylko dwa palniki i nie będzie jak gotować. I inne takie bajery, gdzieś chcą samych chłopców, gdzieś same dziewczyny, różnie to bywa.
Szybko skończyłam dzwonić i z nudów pouczyłam się na koło. Zagadała do mnie pani szatniarka, opowiadając mi wszystko o wszystkich i wszystkim. To jedna z najbadziej poinformowanych osób w tym instytucie. Pomijając oczywiście pana Krzysztofa od ksero, który jest panem większości ważniejszych materiałów edukacyjnych. A oto zdjęcie mojego Jelitkowa (zrobione oczywiście komórką). Tak, tam nieopodal studiuję.

Potem PBS z ziomalami i kolejne ankiety. Tym razem trafiłam na bardzo oryginalny komputer. Przy każdej zmianie ankiety trzeba go było resetować, inaczej program nie działał. Poszłam z tym do szefostwa, a oni mi na to:
- To ten czwarty komputer w tym rzędzie?
- Otóż to.
- No, to trzeba resetować.
Wybitni informatycy.
1 komentarz:
Za to w redzie totalny brak cywilizacji
Prześlij komentarz